Strony

środa, 24 września 2014

Raczkująca rewolucja czyli usiądź na minutkę proszę...

Wiedzieliśmy, że to kiedyś nastąpi. Nawet się nie spostrzegliśmy, jak mały Antek biegał już po mieszkaniu zaglądając w każdy kąt, oczywiście nie bacząc na niebezpieczeństwa, które czyhają na każdym kroku.
Szybko więc wysłałam męża do sklepu po wszelkie zabezpieczenia na szafki, półki, regały i komody, które miały nam zapewnić w miarę spokojne dni. Specjaliści polecają przejść się po mieszkaniu na kolanach, aby zobaczyć czy wszystko jest odpowiednio zabezpieczone. I tak razem z mężem na kolankach, powolutku sprawdziliśmy, wydawałoby się, każdy zakamarek. Po wyczerpujących przygotowaniach, siedliśmy w fotelach i z zadowoleniem obserwowaliśmy małego odkrywcę.

Antek, niczym Martyna Wojciechowska podróżująca po każdym zakamarku świata, zaczął swoją wielką podróż po mieszkaniu, odkrywając kolejne kontynenty: swój pokój, salon, kuchnia, jadalnia, łazienka. Dumni z siebie, że mały jest bezpieczny, patrzyliśmy jak zagląda wszędzie z zaciekawieniem. Nasza idylla trwała jednak tylko parę dni. Po jakimś czasie, Antek znudził się próbą otwierania zamkniętych szafek i zorientował się, że przecież rodzice na pewno nie zdołali schować wszystkiego.

Zakazany owoc smakuje przecież najlepiej ... 



Wiszące firanki i zasłony aż proszą się o pociąganie i chowanie się za nie, a kable od komputera są przecież takie długie i czarne, cienkie i pyszne. Ciekawe też jak długi jest ten miękki i trzy-warstwowy papier toaletowy. Nasz mały włóczykij pokazał nam miejsca, o których istnieniu nawet nie mieliśmy pojęcia. Szybko zaznajomił się z kotkami pod łóżkiem, nie zbyt smaczne, ale takie milutkie. Niczym lew, rzucał się na ofiarę, którą tym razem okazał się kapeć. W zasadzie, jak się później okazało, czy kapeć, czy kozaki nie miało to najmniejszego znaczenia. Chodziło bowiem wyłącznie o rozkoszowanie się smakiem podeszwy, która, w dziwnym rozumowaniu Antka, smakowała, zdawałoby się, jak lody z bitą śmietaną. Mój syn zainteresował się również ważnymi informacjami z kraju i ze świata i z nieposkromioną ciekawością „pożera” napotkane gazety i książki. No cóż, lubi być na bieżąco i kto mu tego zabroni.

Tak się cieszyłam, że mój syn zaczął już raczkować. Powoli odczuwałam bóle pleców i rąk nosząc go tu i tam, a teraz może sam podążać za mną i eksplorować mieszkanie. Jeszcze około trzy miesiące i zacznie chodzić, ale i to wiąże się z kolejnymi sytuacjami, kiedy nasz maluch pokaże nam, jak to jest być rodzicem rocznego szkraba. I jak słyszę od wszystkich rodziców starszych już dzieci, dopiero się zacznie...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz