Wiedzieliśmy, że to kiedyś
nastąpi. Nawet się nie spostrzegliśmy, jak mały Antek biegał już po mieszkaniu
zaglądając w każdy kąt, oczywiście nie bacząc na niebezpieczeństwa, które
czyhają na każdym kroku.
Szybko więc wysłałam męża do sklepu po wszelkie
zabezpieczenia na szafki, półki, regały i komody, które miały nam zapewnić w
miarę spokojne dni. Specjaliści polecają przejść się po mieszkaniu na kolanach,
aby zobaczyć czy wszystko jest odpowiednio zabezpieczone. I tak razem z mężem
na kolankach, powolutku sprawdziliśmy, wydawałoby się, każdy zakamarek. Po
wyczerpujących przygotowaniach, siedliśmy w fotelach i z zadowoleniem
obserwowaliśmy małego odkrywcę.
Antek, niczym Martyna
Wojciechowska podróżująca po każdym zakamarku świata, zaczął swoją wielką
podróż po mieszkaniu, odkrywając kolejne kontynenty: swój pokój, salon,
kuchnia, jadalnia, łazienka. Dumni z siebie, że mały jest bezpieczny,
patrzyliśmy jak zagląda wszędzie z zaciekawieniem. Nasza idylla trwała jednak
tylko parę dni. Po jakimś czasie, Antek znudził się próbą otwierania
zamkniętych szafek i zorientował się, że przecież rodzice na pewno nie zdołali
schować wszystkiego.
Zakazany owoc smakuje przecież najlepiej ...
Wiszące firanki i zasłony aż proszą się o pociąganie i chowanie się za nie, a kable od komputera są przecież takie długie i czarne, cienkie i pyszne. Ciekawe też jak długi jest ten miękki i trzy-warstwowy papier toaletowy. Nasz mały włóczykij pokazał nam miejsca, o których istnieniu nawet nie mieliśmy pojęcia. Szybko zaznajomił się z kotkami pod łóżkiem, nie zbyt smaczne, ale takie milutkie. Niczym lew, rzucał się na ofiarę, którą tym razem okazał się kapeć. W zasadzie, jak się później okazało, czy kapeć, czy kozaki nie miało to najmniejszego znaczenia. Chodziło bowiem wyłącznie o rozkoszowanie się smakiem podeszwy, która, w dziwnym rozumowaniu Antka, smakowała, zdawałoby się, jak lody z bitą śmietaną. Mój syn zainteresował się również ważnymi informacjami z kraju i ze świata i z nieposkromioną ciekawością „pożera” napotkane gazety i książki. No cóż, lubi być na bieżąco i kto mu tego zabroni.
Tak się cieszyłam, że mój syn
zaczął już raczkować. Powoli odczuwałam bóle pleców i rąk nosząc go tu i tam, a
teraz może sam podążać za mną i eksplorować mieszkanie. Jeszcze około trzy
miesiące i zacznie chodzić, ale i to wiąże się z kolejnymi sytuacjami, kiedy
nasz maluch pokaże nam, jak to jest być rodzicem rocznego szkraba. I jak słyszę
od wszystkich rodziców starszych już dzieci, dopiero się zacznie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz